Czasami myślę, że lepiej jest nigdy nie pytać: Dlaczego? Zabawne, jak
serce może wprowadzić w błąd więcej, niż tylko parę razy. Dlaczego zakochujemy
się tak łatwo? Nawet jeśli coś nie gra. Czy kiedykolwiek wyobrażałeś sobie, że
to może lec w gruzach? Czy to sprawia, że chce ci się płakać?
Dzień pierwszy.
Harry nie wiedział o swoim podopiecznym nic, prócz jego
dzieciństwa. Tu zwracało się na nie
większą uwagę. Początki wychowania, rozwój i błędy. Harry pamiętał, że chłopak
ma na imię Louis, urodził się dwa miesiące za wcześnie i w swoich pierwszych
latach nie wydawał się być inny.
Takie przypadki szczególnie łamały Harry’emu serce.
Zanim dostał się do ekipy na
promie, bywał w różnych szpitalach i ośrodkach dla niepełnosprawnych, zajmując
się głównie dziećmi, niż dorosłymi. A Louis był dorosły i… miał być dla
Harry’ego wyzwaniem. I choć jego przełożony zapewniał, że wiek nie ma
znaczenia, wciąż był zdenerwowany. Nie dali mu zdjęcia Louis’ego i nie
powiedzieli jak sobie radzi. Nie miał pojęcia o jego poprawach, osiągnięciach i
wielu innych istotnych rzeczach.
Był teraz na pokładzie, czekając
na przyznanie mu pokoju. Cher i Niall stali obok, wpatrując się w szeroki
ocean. Gdzieś obok grupka osób rozmawiała o zachodniej Afryce i pogodzie na
najbliższe czternaście dni, lecz Harry’ego wcale to nie obchodziło. Nagle
zauważył jak daleko za portem, ciągnie się sznur samochodów i zdał sobie sprawę
z tego, że gdzieś tam jest jego podopieczny.
Kiedy usłyszał o tym, że jego
praca będzie trwała całe dwadzieścia cztery godziny na dobę, przeraził się.
Lecz teraz wszystko wydawało się prostsze. Musiał po prostu się uśmiechać,
wyglądać naturalnie i bezpiecznie.
Nie mógł przestraszyć ani chłopaka, ani jego matki, która – prawdę mówiąc –
zostawiała swoje biedne dziecko na pastwę tego wszystkiego.
Po jakimś czasie zapanowała
panika, ponieważ nikt nie wiedział, kim ma się opiekować. Nie chciano pokazać
przyjezdnym, iż coś definitywnie jest nie tak, ale strach po prostu pojawiał
się na twarzach wolontariuszy. Harry zamarł. Ludzi było coraz więcej.
Na szczęście organizator dotarł
w porę i nad wszystkim zapanował. Podzielił wolontariuszy na tych, którzy
opiekowali się niepełnosprawnymi fizycznie i na tych, którzy opiekowali się
niepełnosprawnymi psychicznie. Ci pierwsi szybko dostali klucze do wspólnych
pokoi; potem przyszła kolej na grupę Harry’ego, lecz nie wiadomo dlaczego, jego
nazwisko długo nie było wyczytane z listy. Stał na prawie pustym pokładzie z
Cher i kilkoma innymi ludźmi.
Wkrótce, niski mężczyzna –
organizator – podał im klucze i świstek papieru. Harry nie rozumiał. Powinien
dostać dwa klucze.
- Cher? – wypowiedział pytająco,
a młoda dziewczyna wzruszyła tylko ramionami, po czym zaczęła kręcić się po
pokładzie i krzyczeć:
- Zayn!! Malik!! Zayn Malik!
Jakaś kobieta podniosła do góry
rękę i w dziwny sposób zakręciła krótkimi palcami. Obok niej stał patrzący
przed siebie chłopak, który niedługo po tym jak Cher podeszła bliżej, zaczął
śledzić wzrokiem ścianę przed sobą. Nie
mógł być niewidomy, pomyślał Harry.
Zdecydował się podejść do
niskiego mężczyzny, żądając wyjaśnień.
- Przepraszam?
- Tak?
- Dlaczego dostałem jeden klucz?
- Ponieważ dzielisz pokój z… -
spojrzał na listę. – Louis’m Tomlinsonem.
- Dlaczego?
Mężczyzna zmarszczył brwi.
- Ponieważ jest niepełnosprawny.
- To wiem. Tylko, że… myślałem…
- Już rozumiem! – przerwał mu. –
Louis ma upośledzenie umysłowe w stopniu lekkim, czyli z jego ciałem, tak
jakby, wszystko w porządku, ale mimo to, jego mama zadecydowała o tym, byś był
przy nim non stop. Wybacz Harry. Spełniamy prośby osób, które na to zasługują.
Rozumiesz.
- Jasne – przytaknął.
To mu nie przeszkadzało. Sęk w
tym, że… nie wiedział, czego się spodziewać.
Odwrócił się, widząc, że prawie
wszyscy zeszli już z głównego pokładu i kierują się do kajut. Gdzieś z boku
stał niski chłopak ze zwieszoną głową, a obok niego dużo starsza kobieta.
Rozglądała się z zamyślonym wyrazem twarzy, póki nie dostrzegła wolontariusza
zmierzającego w ich stronę. Harry nie miał pojęcia jak się prezentuje. Chciał
wyglądać łagodnie i przyjaźnie. Ubrał biały podkoszulek z logiem MZPON i
ciemne, dopasowane jeansy. Kiedy podszedł, Louis podniósł na niego wzrok i
długo się w niego wpatrywał.
- Witamy Tomlinsonów –
powiedział Harry, pamiętając jak jeszcze kilka minut temu wymawiał ich nazwisko
w kółko i w kółko, by niczego nie przekręcić.
Kobieta rozpromieniła się.
- Jestem Johanna, a to mój syn.
Kochanie, przedstaw się.
Jego błękitne oczy lustrowały
Harry’ego. Wyglądał przyjaźnie.
- J-jestem Lou-is – wymówił,
dzieląc imię na sylaby.
Harry pamiętał jak mówili mu, że Louis ma problemy z
wymową w obecności nieznajomych. Ale zapowiadał się na pogodną osobę.
- Ja jestem Harry Styles i będziemy razem mieszkać.
- Razem? – Zabrzmiało to jak coś, co nie powinno zostać
wypowiedziane. Przynajmniej dla Harry’ego.
Przytaknął mu i uśmiechnął się ponownie. Wiedział, że miną
wieki, zanim Louis się do niego przyzwyczai, ale i tak wyciągnął ku niemu
ramię, by ten mógł się na nim wesprzeć. To był test.
Niestety Louis cofnął się, nie rozumiejąc o co chodzi i z
trudem rejestrował gesty drugiego chłopaka. Jay stanęła między nimi, próbując
uratować sytuację. Odwróciła się do Harry’ego plecami, żegnając syna i całując
go jak małe dziecko.
- Bądź grzeczny – rzekła na sam koniec.
Na twarzy szatyna pojawił się najbardziej niewinny
uśmiech.
- Baw się dobrze! Kocham cię! – powiedziała na koniec,
schodząc z pokładu i machając chłopcom. Zostali całkiem sami. Harry chwycił
klucze w zęby i podniósł walizki Louis’ego. Ten zaśmiał się na widok śmiesznego
wyrazu twarzy wolontariusza. Harry nie miał nic przeciwko temu. Śmiech
Louis’ego zaczynał mu się podobać.
- Wezmies je ode mne? – zapytał, sepleniąc i wysuwając
swoją głowę ku Louis’emu.
Chłopak nadal chichotał i po kilku próbach spełnienia
prośby Harry’ego, trzymał klucze w swoich małych dłoniach.
Ich pokój był cudowny. Nie luksusowy, zdecydowanie nie.
Wyglądał przeciętnie, ale Louis nazwał go właśnie cudownym. Harry nie zaprzeczał, ponieważ nie liczył na nic więcej.
Przez drzwi wejściowe wchodziło się prosto do sypialni, zaraz obok była kuchnia
i łazienka. Z boku, nieopodal okien umieszczone były łóżka, które dzielił tylko
stolik nocny z lampką i budzikiem. Po drugiej stronie pomieszczenia stała sofa,
przed nią stolik do kawy i telewizor. Po za tym Harry dostrzegł kilka szafek,
ale zbytnio się nimi nie ekscytował. Pragnął spędzić ten dzień poza kajutą.
Louis od razu położył się na łóżku, z dużym uśmiechem i
westchnieniem. Ułożył ręce za głową i zamknął oczu.
- Widzę, że ci się podoba – skomentował Harry.
- Jest fajnie – stwierdził Louis.
- Pójdziemy się rozejrzeć?
- Gdzie?
- Po pokładzie.
- Co to pokład?
- To… - Harry nie był pewien, jak to ująć. – pokrycie
promu.
- Dlatego woda nie dostaje się na górę?
- No wiesz, myślę, że tak. Tak, pokład jest wodoszczelny,
ale tuż pod nim nie znajduje się woda, Louis. To dużo bardziej skomplikowane.
- Opowiedz mi o tym.
Harry uśmiechnął się.
- Ale najpierw się przejdziemy.
Spacerowali tu i ówdzie, rozmawiając o budowie promu.
Właściwie, mówił tylko Harry, a Louis słuchał uważnie i chwilami zachowywał się
jak dziecko. Harry’emu to nie przeszkadzało, póki Louis nie sprawiał żadnych
problemów i był pogodną osobą.
Zatrzymali się przy małym barze niedaleko rufy i zamówili
lody waniliowe.
- O-opowiedz mi o sobie, H-harry – tak Louis zaczął
kolejny wątek.
Harry zaśmiał się, pokazując tym, że zaakceptował
propozycję kolegi.
- Mam dziewiętnaście lat i jestem z Holmes Chapel.
- To tylko… to tylko… czekaj… rok mniej ode mnie, p-prawda,
Harry?
Harry przytaknął, oblizując rożek, a kiedy uznał, że czas
kontynuować, odchrząknął.
- Więc… zajmuję się pomaganiem od niepamiętnych czasów.
Moja mama mnie do tego przekonała. Zabierała mnie na spotkania z różnymi
osobami, a ja się z nimi bawiłem. Tłumaczyła, że obecność dzieci dobrze na nich
działa.
Louis zachichotał.
- Co? Powiedziałem coś nie tak?
- Nie – odparł Louis. – Masz na nosie taki… taką plamę.
Harry na początku zmarszczył brwi, myślając się, że jego
skóra źle reaguje ze słońcem, ale po chwili zrozumiał, że wszystkiemu winien
jest lodowy deser. Louis zabrał ze stolika serwetkę i uprzejmie wytarł
Harry’ego.
- Dziękuję – powiedział.
- Nie ma za co.
- Powiedz, Louis. Nie boisz się ludzi?
To było odważne pytanie i Harry dobrze o tym wiedział.
Jednak wyglądało na to, że nie stanowi dla Louis’ego żadnej różnicy. Polizał
gałkę i wzruszył ramionami.
- Lubię ludzi. A-ale nie wszystkich. Niektórzy są bardzo
n-niemili albo nie chcą ze m-mną rozmawiać, bo… bo mnie… po prostu…. mnie….
nie… nie rozumieją.
- Nie przejmuj się nimi, Lou-Lou.
- Hah! Nazwałeś mnie Lou-Lou – powtórzył radośnie.
Harry poczuł jak jego serce oblewa fala gorąca. Louis był
przyjemną osobą. Nie wprowadzał złej atmosfery, ani nie przywiązywał dużej wagi
do swojej niepełnosprawności. Wszystko zapowiadało się dobrze, ale… Zawsze było
jakieś ale. Harry nie wiedział
jeszcze, co może się wydarzyć.
___________
Ruth: No to mamy rozdział pierwszy. Nie przejmujcie się, że krótki. Miał taki być :)
|REKLAMA|
Chcesz zadawać pytania postaciom? Dowiedzieć się o czymś, co nie zostało uwzględnione w opowiadaniu? Wystarczy, że przejdziesz na: ASK i zapytasz poprzedzając pytanie (np.): „Harry (Clean Horizon): [treść pytania]” ENJOY!
Vas happenin, Ruth!
OdpowiedzUsuńHej! Wiesz, pierwsze, co pomyślałam po przeczytaniu opisu: „O Boże, Titanic!” Serio, po prostu jak widzę statek i w dodatku (prawdopodobnie) zakochaną parą no to nie nasuwa mi się na myśl nic innego. I zdecydowanie wolę Lou i Hazzę, niż Jacka i Rose.
W ogóle podoba mi się to, jakie tematy poruszasz. Nie są to banalne (jak moje) opowiadania i piszesz je na poziomie, wprowadzasz czytelnika w zupełnie inny świat, który mimo to jest bardzo realny. Zazdroszczę Ci tego, naprawdę. I jestem zachwycona tym, że to Lou jest… z braku innego słowa powiem: „inny”. W wielu opowiadaniach, poruszających podobne, czy po prostu „cięższe” tematy, to zawsze Harry potrzebuje pomocy. To Harry jest niewidomy, to Harry jest niemową, to Harry jest głuchoniemy, to Harry ćpa, pije, jest seksoholikiem, to Harry jest więźniem, to Harry jest męską dziwką… Zastanawia mnie, czy naprawdę wszyscy uważają, że Harry nie mógłby nikomu pomóc? Czy uważają, że zabawny Lou może być nauczycielem/psychologiem tudzież innym takim? To dla mnie naprawdę miła odmiana.
Zayn także będzie niepełnosprawny? Och, a to ci dopiero… Jest też Cher i Niall… Ciekawe, co z Liamem. Zapewne też się gdzieś znajdzie. Czyżby kapitan statku? Pierwszy oficer? Tak, mogę sobie wyobrazić Liama za sterem.
Pierwsze spotkanie Lou i Harry’ego może nie wypadło do końca szczęśliwie, ale to dobrze, bo wyglądało znacznie bardziej naturalnie. Uśmiechałam się, czytając ten fragment. Był naprawdę uroczy, no nie mogę znaleźć innego słowa. I to fajnie, że będą mieszkać razem.
Och. Och. Och. Dobra, nawzdychałam się. Ale – naprawdę! Szkoda, że rozdział był tak krótki, jednak tak bardzo mnie urzekł, że brak mi słów. Był lekki i uroczy, przedstawił nam bohaterów i już lubię Lou-Lou! Harry… Harry mnie w jakiś dziwny sposób intryguje i nie jestem jeszcze do końca do niego przekonana. Jej, to pierwsze opowiadanie, w którym to od razu polubiłam Louisego, a do Harry’ego mam wątpliwości! A to szok.
W każdym razie przyjemnie się czytało, Tommo jest zainteresowany chyba wszystkim, a Styles cierpliwie mu to tłumaczy i to jest naprawdę słodkie. A ta akcja z lodami (w dodatku waniliowymi!) – nie mogłaś się powstrzymać , co?
Nie jestem dobra w upośledzeniach i tak dalej, dlatego momentami mam wrażenie, że Louis zachowuje się zbyt… Kurczę, to niemiłe stwierdzenie, ale zbyt „normalnie”. Mam nadzieję, że wiesz o co mi chodzi. Ale to tylko taka moja uwaga – jak powiedziałam, nie znam się na tych sprawach i nie wiem jak zachowują się osoby z lekkim upośledzeniem mózgowym.
Jestem zachwycona rozdziałem pierwszym, czekam na więcej! : )
Pozdrawiam,
wanilia.
@wanilia03 ; www.wanilia-story.blogspot.com